Ambientowe do i don’t, czyli na plaży

W ambiencie chodzi z grubsza o to, by wstrzelić się w kontekst aktualnych przeżyć odbiorcy. Nadbałtyckie plaże pełne są takich prób. Zwróciłem uwagę na 2 z nich – dobrą i złą.

Plaża: Pełno tu dziewczyn pragnących pięknie wyglądać i chłopaków pragnących tych dziewczyn. Obecni są więc marketerzy od kosmetyków i kondomów. Jak myślicie – którzy skuteczniej, mądrzej i bardziej ekologicznie wykorzystują możliwości ambientu?

Don’t – generał Schwarzkopf i inwazja Helu

Nie wiem, kto na to pozwolił – dość, że na helskiej plaży zainstalowano nośniki prostokątnych plakatów. Cały rząd nośników standardowego formatu (chyba 100×210 cm),na 2-metrowych nogach. Na standardowych formatach standardowa kreacja – uśmiechnięta pani z ładnymi włosami (chodzi o szampon) i jakieś tam copy (trudno czytać fantazyjną „pisankę” pod sierpniowe słońce) oraz logo (Schwarzkopf).

Plakaty reklamowe na helskiej plaży - większe od człowieka, na 2-metrowym słupieGłupio, brzydko, nieskutecznie, nieekologicznie – nie idźcie tą drogą.

Do – Kondom w przestworzach

Może to i prostackie. Może i buraczane. Ale efektowne, dowipne, skuteczne – i co ważne – ekologiczne.

Motolotnia przelatuje nisko nad morzem, ciągnąc za sobą – w centrum pola widzenia plażowiczów – rękaw aerodynamiczny z reklamą prezerwatyw Taboo. Rękaw udaje reklamowany produkt, ale na tyle subtelnie, by Twoja 5-letnia córka nie zaczęła zadawać trudnych pytań.

Działa to tak: Znudzeni plażowicze słyszą silnik i odruchowo szukają jego źródła. Patrzą – leci i coś ciągnie. Gapią się na dobrze oświetlony i czytelny napis. Trwa to parę sekund i już reklamy nie ma. Powtarza się to 3 czy 4 razy w ciągu upalnego dnia – wystarczy, by zapamiętać markę i hasło, tym bardziej, że podane w momencie, gdy umysł wytrenowanego konsumenta wręcz łaknie komunikatu marketingowego.

Motolotnię widać i nad Helem, i nad Karwią, a pewnie leci jeszcze co najmniej do Łeby – ogląda ją kilkanaście tysięcy ludzi. A że wieczorem kupują Taboo i pośrednio sponosrują lotnika – świadczy fakt, że marketer używa tej metody już któryś z kolei sezon (po krótkim researchu mam relacje z 2007 i 2009 r.)

Pozostaje powtórzyć za „targetem”: Szacun!