Gdzie moje czasopismo?

Mam kilka ulubionych czasopism, które wychodzą nie częściej niż 4 razy w roku. Niektóre z nich prenumerowałem. Szkoda, że już nie prenumeruję. Tracę jako czytelnik, tracą wydawcy i autorzy, traci społeczeństwo. A wystarczyłaby odrobina… marketingu.

Kupujesz roczną prenumeratę mądrego pisma. Wychodzi ono raz na 3-4 lub 6 miesięcy. Wystarczająco rzadko, by nie pamiętać, że właśnie wychodzi nowy numer (tym bardziej, że wychodzi nie tak bardzo regularnie) i trzeba pójść po niego do sklepu. To jeden z podstawowych powodów, dla których ludzie kupują prenumeratę. Oczywiście, są i inne – sympatia dla redakcji, altruistyczna chęć jej wspierania, ale też samolubne dążenie do podbudowania sobie tożsamości inteligenta.

Mija kilkanaście miesięcy. Pewnego razu uświadamiasz sobie, że już dawno nie dostałaś/dostałeś swojego czasopisma. Zapomnieli przysłać – może są i mądrzy, ale jacy niezorganizowani! Patrzysz na półkę – nie, nie, są 4 numery kwartalnika, a prenumerata była roczna. Po prostu się skończyła.

Ale jak to, przecież chciałaś/chciałeś czytać kolejne numery! Chciałaś/chciałeś wspierać wiecznie ubogą redakcję! No i co z Twoją inteligenckością?! Wszystko diabli wzięli bo… Twoja ulubiona redakcja nie przypomniała Ci o końcu prenumeraty.

Trzeba będzie wypełniać formularz od nowa i zapłacić – OK, zrobisz to, gdy będziesz mieć czas, w przyszłym tygodniu miesiącu kwartale.

A wystarczyłoby, gdyby redakcja wysłała maila i przygotowała uproszczony formularz przedłużenia prenumeraty.

Ten mail byłby wysoce skuteczny, gdyby prenumeratorzy otrzymywali maila z zapowiedzią każdego nowego numeru. Przecież chcą być w kontakcie z redakcją, a nowy numer cenionego pisma, to rzecz, o której chce się wiedzieć.

Kiedy tzw. odnowienie zakupu jest rzadkie, komunikacja przypominająca, że wciąż jesteśmy razem z odbiorcą, jest niezbędna. Jej brak może przynieść wręcz negatywną reakcję – zawiedziony czytelnik pomyśli, że redakcji na nim nie zależy. Jak odpowie na apel o pomoc w finansowaniu pisma?

Szanowna redakcjo, poniżej pomoc w rachunku sumienia:

  • Czy wiesz, ilu czytelników rocznie nie odnawia prenumeraty? Co to za czytelnicy (choćby podstawowe dane demograficzne, czas trwania prenumeraty, sposób jej dotychczasowego opłacania)? Dlaczego tego nie robią?
  • Czy przy zbieraniu zamówienia prenumeraty prosisz o zgodę na komunikację „handlową” (tak trzeba nazwać biuletyny, czy przypomnienia) e-mailem lub inną drogą?
  • Czy czytelnicy, których zgodę masz, otrzymują od Ciebie jakiekolwiek komunikaty?
  • Czy prowadzisz bazę danych – choćby najzwyklejszą tabelkę – z której możesz w każdej chwili dowiedzieć się, którym czytelnikom kończy się prenumerata?

W zasadzie chodzi o kilka prostych kroków. Jeśli baza prenumeratorów jest duża – może dojść jeszcze kwestia wdrożenia prostej automatyzacji. W razie czego chętnie pomogę.

Widzicie, jak niewiele trzeba, a sprawa jest poważna. Chodzi nie tylko o jedną czy drugą redakcję, ale o stan dyskursu publicznego w kraju.

1 thought on “Gdzie moje czasopismo?

Możliwość komentowania jest wyłączona.