Są fajne reklamy, są fajne pomysły. Ale nie zawsze pasują. A kiedy nie pasują – przynoszą więcej szkody, niż pożytku. Jeden z moich ulubionych banków i 2 przykłady:
1. Niedopasowanie do kontekstu marki
Fajny temat CSR (Biebrzański Park Narodowy) opatrzony ekstra hasłem. Ekstra – ale nie dla banku:
Trzymam z łosiami… pieniądze w banku. Pocieszam się, że nie jestem jedynym takim łosiem, daje mi to duchowe wsparcie (liczba mnoga, wątek społecznościowy wprowadzony słowem „trzymam”).
Duża, doświadczona agencja (kto zgadnie, która?) i tak urządziła klienta…
2. Niedopasowanie do kontekstu konsumenta i kontekstu aktu komunikacji
Kampania konta „Więcej” (Korzyść: możesz wydać więcej na pierdoły, nie musisz tak bardzo żałować) miała dwie odsłony graficzne. Dobrą i złą. Dobra wyglądała tak (wersja print):
A zła – tak (tu wersja bannerowa):
Pierwsza moja myśl po zobaczeniu tej reklamy brzmiała: Ale dlaczego mam mieć jeszcze więcej na głowie?
Dopiero po kolejnych kontaktach z przekazem zrozumiałem, o co chodzi: Że niby tak się dobrze poczuję, jak dam dziecku więcej zabawek. Oto dowód, że w warszawskich sieciówkach (zgadnijcie – o którą chodzi tym razem) pracują sami bezdzietni single.
Szanowni kreatywni single z utytułowanej agencji: Jak już mam na głowie dzieciaka, to przynajmniej, niech nie tacha ze sobą tych wszystkich zabawek, bo jak to nieść, pilnować trzeba, żeby nie zginęło itd.
No i – to już Wam powinien mediowiec powiedzieć – na przekazanie superkreatywnego pomysłu displayem macie jakieś 2 sekundy – trochę za mało na szarady.