W zeszłym tygodniu taką reklamkę zaserwował mi Facebook:
Nienajgorszy pomysł, oparty na fajnym insight’cie, ale ta „kreacja”…
Zacznijmy od warstwy wizualnej: Dziewczyna w sukience, ale jej poza i mimika wskazują, że nie miałaby nic przeciwko, gdybyśmy mówili o niej „laska”.
No a teraz warstwa werbalna: Twoja dziewczyna może otworzyć wyścigi uliczne? Ale termin „wyścigi uliczne” i skojarzenie z autami nie jest top of mind przeciętnego zjadacza chleba. Widząc zdjęcie „laski” i czytając coś o ulicy, może Wam przyjść do głowy… ulicznica.
Mnie się tak skojarzyło: Wyślij pannę (lub żonę!) na ulicę, i to tam gdzie będzie konkurencja („największe w Polsce”).
Może niepotrzebnie narzekam: Przecież są faceci, którym takie skojarzenia nie przeszkadzają? OK, ale po co marnować fajny pomysł, zawężając jego target? Czy tylko Golf II albo Megane rocznik 1995 uprawnia do dumy z kobiety?
Morał: Płaćcie copywriterom, czasem warto.